Dziś po raz kolejny Zosieńka upierała się, że Marek (jej wujek) to jej tata. Na nic zdają się tłumaczenia, że to tata Kasperka. Jej też i już. Kropka. Nie denerwuje się, nie złości tylko z wielkim naciskiem i pełną stanowczością powtarza "Zosi też". Eh, ileż razy próbowałam jej wyjaśnić... bezskutecznie. Raz nawet wzięła moją twarz w swoje małe rączki i powiedziała patrząc mi prosto w oczy " tatuaż to tatuaż" (nietrudno się domyślić, kogo tak nazywa).
Dzisiaj już nawet nie próbowałam ciągnąć tematu, bo gdy Kasperek krzyknął "nie, to mój tata" odpowiedziała bardzo smutnym głosem, patrząc gdzieś w podłogę "nie mów tak, Zosi też". A wszystko zaczęło się od tego, że siedziała na łóżku i bawiła się z wirtualnym tatą w "tatuś zaraz przyjdzie". Usłyszał to Kaspi i zapytał: "twój tata zaraz przyjdzie?" A Zosia na to "tak, Marek zaraz przyjdzie z pracy"...
Główny zainteresowany też często bywa zakłopotany, bo Zosieńka zwraca się do niego po imieniu lub "tata".
Ile można powtarzać coś, co postawy nie zmienia, za to co bardzo smuci :/
A mi serce krwawi i rozpada się na tysiące kawałeczków :(
Biologiczny natomiast... z alimentami zalega, znowu. Mimo, że obiecał zapłacić poprzednie zaległe i "bieżące" zaległe do piątku (widać w mniemaniu niektórych, dzieci nie jedzą, nie piją, nie używają środków higienicznych, ubrań, obuwia... nie wspominając o zużyciu wody i prądu, czy zwykłych przyjemnościach i udogodnieniach życia; a może dostają wszytko w gratisie?). Do kredytu na mieszkanie nie dokłada, choć zobowiązał się wziąć go na siebie (w końcu podpisując umowę był z inną, więc po co kredyt i mieszkanie ze mną?). Dziecko odwiedza raz na dwa tygodnie, chyba, że trafi się coś ciekawszego do zrobienia, np.wycieczka rowerowa, której nie można zorganizować we wcześniejszą lub późniejszą niedzielę, tylko właśnie w tą, która miała być przeznaczona dla dziecka...
Bransoletki dla dziewczynek
10 lat temu