Serdecznie witam i o zdrowie pytam

Witam,
mam nadzieję, że miło spędzisz tu czas i jeszcze kiedyś mnie odwiedzisz.

środa, 11 lutego 2009

Strrrraszne

Dwa straszne wydarzenia miały dziś miejsce. Naprawdę strrrraszne, żeby nie powiedzieć, że przerażające. Brrr.

Pierwsza: pobranie krwi od mojego maleństwa - biedna, maleńka, zwisająca rączka, wbita w nią igiełka (bez strzykawki) i krew wypływająca z rączki, przez igiełkę, do probówki. Okropny widok dla mamy. A chyba jeszcze gorsze wrażenia dźwiękowe - ukochane maleństwo wydzierające się wniebogłosy i tak bardzo, bardzo nieszczęśliwe naprawdę może rozbić serce na drobniutkie kawałki.
Niestety, jak mus, to mus (szkoda, że nie malinowy :o) ) Na szczęście 15 minut po pobraniu dziecina słodko się uśmiechała.

Druga (z zupełnie innej beczki): spis dokumentów, które muszę złożyć, żeby starać się o zasiłek wychowawczy. Czyli stos zaświadczeń z zakładu pracy, urzędu skarbowego, ZUSu, akt urodzenia dziecka, akt zawarcia związku małżeńskiego z adnotacją o rozwodzie, papierek o alimentach i pięć tysięcy druków, które dostałam do wypełnienia. Okropność!!!
Ciekawe jest to, że jak nasze cudowne państwo wyciąga od nas pieniądze, to robi to w sposób prosty, z niewielką ilością mało skomplikowanych procedur. Gorzej w drugą stronę. Nie dość, że wszelka pomoc i opieka jest tak wspaniała, że jedynie nie pozwala szybko umrzeć (tak, tak! bo godnie żyć nie można), to jeszcze wymaga przejścia przez całkowicie nieprzyjazne procedury, które niejednego mogą odstraszyć.
A przecież ja nie jestem obibokiem, który całe życie uchyla się od pracy i tylko kombinuje jak tu wyłudzić kasę. Uczciwie pracuję, legalnie, płacę podatki, składki na ZUS i wszystkie inne złodziejskie opłaty zabierane mi z pensji. I jedyne czego teraz potrzebuję, to mała pomoc dla mnie i mojego dziecka, na okres nie dłuższy niż 3 lata, po którym to wrócę do ciężkiej pracy na następne 100 lat. I nie miałabym nic przeciwko temu, żeby państwo płaciło mi miesięcznie tyle, ile co miesiąc zabierało z mojej pensji. (Zabierało, bo gdybym miała wybór, opłaciłabym abonament w prywatnej placówce zdrowia, w której mogłabym iść do lekarza, jak jestem chora, a nie tydzień później, bo już nie ma miejsc :o( Eh, przykłady można mnożyć.) Niestety, dostać mogę niecałe 500 zł miesięcznie. Tylko jak za to przeżyć? Czy to tak trudno policzyć, że 500 zł miesięcznie wystarcza na pieluchy i środki pielęgnacyjne dla dziecka? A co z resztą? Co z ubraniami, opłatami za mieszkanie, żywnością, środkami czystości... O drobnych przyjemnościach już nawet nie śmiem myśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz