Serdecznie witam i o zdrowie pytam

Witam,
mam nadzieję, że miło spędzisz tu czas i jeszcze kiedyś mnie odwiedzisz.

niedziela, 26 lipca 2009

Myju, myju

Jesteśmy chore. Złapałyśmy katarowego wirusa, gile ciekną nam do pasa, gardła bolą a głowy pękają.
Z racji przeziębienia, dziś rano wyciągnęłam Zosię z wanny troszkę wcześniej niż zwykle. Biedactwo w płacz, a przez łzy powtarzała "myju, myju" (co w jej wykonaniu brzmi trochę jak miu, miu), tarła rączkę o rączkę lub rączkami inne części ciała i próbowała mi uciec do łazienki :o). Urocze, naprawdę. Mogłabym patrzeć na to godzinami (oczywiście nie na szlochającą Zosię, tylko pokazującą, jak pięknie się myje). Szybciutko zwróciłam jej uwagę na cośinnego. Rozchurzyła się. Ale za to w ciągu dnia często pocierała rączki, mówiła "myju, myju" i pokazywała łazienkę. Dziś miąła NAPRAWDĘ czyste łapki ;o)

Ach, i dziś wyjaśniło się, dlaczego Kasperek (cioteczny braciszek Maleństwa) mówi na Zosię "Jaja". Bo ona mówi tak sama na siebie! Zosieńka już od dawna powtarza "Jaja", ale nie zwróciło to mojej szczególnej uwagi. A to, że Kasperek tak na nią mówi, zawsze trochę mnie dziwiło. Bo na babcię Zosię ładnie mówi "Zosia". Dziś Zosia stanęła koło mnie, dotknęła całą dłonią mojego splotu słonecznego i z radością oznajmiła "MAMA". Bardzo mnie to ucieszyło, ba! nawet wzruszyło, aż łezka zakręciła się w oku. Zosia często mówi mama już od dość dawna, ale nigdy nie zrobiła tego w taki sposób. Pierwszy raz wskazała na mnie. A jaka była z siebie dumna :o). Ja pogłaskałam ją czule po główce i dałam całuska w czółko, a Zosia, w taki sam sposób, jak przed chwilą na mnie, pokazała na siebie i powiedziała "JAJA". Znowu na mnie i "mama", na siebie i "Jaja", na mnie, na siebie... i tak kilka razy. Była z siebie bardzo zadowolona. Naprawdę. W jej oczkach widać było ogromną radość i dumę. A ten gest dłonią! Cudowny! Po prostu cudowny!!! Niemalże teatralny. Najpierw na splocie słonecznym lądowała słoń, a potem paluszki.
Jejku, jak ja żałuję, że nie udaje mi się uwiecznić wszystkich takich chwil na zdjęciach. W mojej głowie na pewno zostana na długo, żywe i świeże, ale fajnie byłoby móc pokazać je kiedyś Zosi. Jakby poptrzyła w te swoje cudne, błyszczące z fascynacji oczęta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz